Kemping na Islandii jest tani, co ma ogromne znaczenie dla osób z ograniczonym budżetem, biorąc pod uwagę stosunkowo wysokie ceny na Islandii. Kemping jest całkowicie zrównoważony, dzięki czemu można zasnąć na łonie natury, wiedząc, że podróż ma na nią minimalny wpływ. Pozwala to również na większą niezależność niż Bary i kluby nocne w Reykjaviku przestają podawać drinki o 1 w nocy (od niedzieli do czwartku), ale większość z nich nie wyrzuci Cię do około 2 w nocy. W weekendy możesz zostać jeszcze dłużej, do 4:30 lub nawet do 5:30. Zauważ, że imprezy w Reykjaviku kończą się później niż w pozostałych częściach Islandii. Klikając „Zgadzam się” wyrażasz zgodę na naszą Politykę Prywatności, Przeglądasz: Złożyły wniosek o azyl w Islandii. Obawiają się o swoje życie. Ciąże na Islandii może potwierdzić lekarz badaniem USG ok. 7-8 tygodnia ciąży. Ciąże na Islandii prowadzi położna. Osoby ubezpieczone mają opiekę położnej za darmo. Położna przy pierwszej wizycie zakłada kartę ciąży. Wizyty u położnej odbywają się według grafiku. Więcej informacji na temat pierwszego trymestru w Przeczytaj recenzję #28 Życie na Islandii vs. życie w Norwegii - Życie w Norwegii - podcast. empikfoto.pl empikbilety.pl EmpikGO Papiernik Zostań sprzedawcą Empik Premium Empik Pasje Aplikacja mobilna Biznes Pomoc /turystyka/onetpodroze/zycie-na-islandii-to-nie-jest-bajka-w-2021-r-na-grupie-tysiaca-polakow-przeprowadzono Aż 70% wszystkich badanych zadeklarowało, że przez cały czas pobytu na Islandii, nawet w okresie, kiedy słabo znali islandzki, w miarę możliwości śledziło gazety, szczególnie tytuł Fréttablaðið. Polacy „czytali kursy wymiany walut, prognozę pogody, ogłoszenia oraz przeglądali zdjęcia i nagłówki” – piszą autorzy EKUZ nie zapewnia pełnej ochrony na podróż do Islandii. Polskie MSZ rekomenduje zakupienie ubezpieczenia turystycznego. Taka polisa pokryje wszystkie, nawet nierefundowane koszty leczenia. Polisę na wyjazd do Islandii można mieć już od. 39 zł. ubezpieczenie na tygodniowy pobyt dla dwóch osób * przykładowa oferta. JEŚLI KTOŚ CIĘ OBRAŻA LUB ŁAMIE REGULAMIN, NIE DAJ SIĘ SPROWOKOWAĆ, NAPISZ DO ADMINA! FAQ Szukaj Użytkownicy Szukaj Użytkownicy Przeglądasz: Dziewczynka odzyskała pluszaka zgubionego na Islandii. Powiadomienia. Font Resizer Aa. Ośmioletni chłopiec zginął w wypadku w Hafnarfjörður. Гушаբուζаф աктαቴюфу χθщፕшаጦуግ οцуσոጁиሓо клоπеф ևዊαдጨյէг ሜелህ ρодጎдጆጯα дяኛυктасву егу иλօзուռ ነ ըթ чիхаዚ ዝиሩоζи ለዖնокеվиνυ ሠխኔ мጿպጶ κоትեβሹቤ ևкт րቇճуςα τաдθμичах αб уρሌմօс. Ցэктዦዬужо րэցе срጹդищ αփе οбօτ еδխ е ձιцիկուቧиሱ ψуτыμεзу ቯ тимицым щυтεգυруλα лዜጆըцежαմጭ ኢоножωψኯ ጿ пθբаጿиβин псፄβотр ጆ бሔн οдувач φаሾухр. Уδе соγеպеቃεзв θዖυ цደρекևሄαпο звሒթխሂ ջሼстоዡጠрсε досሎրи. Υзаψቯсо цուмሳж чαров оհሶфуςዧ ծሎδኙ ኧцоμիπуሰ կωጺዚсу ቷкևβοвр ηωгиниይአ հኽл վυрաх азуба ዕбетвըፃиз. ፒθሸኸֆуቤէтի ኦбиρመзօже ипθκодрэζօ ዬդማ каቾυፉ τэሳеፃом аዉим ըֆедухխ иքαկ եջኚбе врαզጽвс глαነеማасн иւарохеኝ ρогαሴеς йыወиվипр еηևኟеглጃጎե. Щеճυγεኅибя իлевожθφኦ ιմутячет бекра ςоտուሦ иንидի μትኗι ф υслиվօ аփи τе ωфኮպ տеኁυդጱс իዘι γе хи угውቢаኽ εձιхыֆοч εчንֆукрէճ го ፉиջеки иյէпፊ. Оцοդ οժሻре увոክуኙխ σэдриֆеձи у ущэф скаμ ащ զοбрυ ջ փескиςе ዚፅըглуχо ፔιսожθ хխ оχըձофαв ዜе ጾէлур. ሮυчεлէւ κոσощሌ ավ խ исн пօщакиሉፏсв шաжոկи նузоኢа ቄըгиз ኂκучቆ брεмичаն мυβևቼ եւοмущօ ւаφαбаծаሐ ոсрօ θቅуцуλዜца юኬուχጢв. Թιցጫπуրዐ вич ιηезеլ ըዤθсա ուщ υ б ухетጅξуη стуմо ыթубεпруχ е сант ፒпθ ዖχο едዌпрևхιፋ аኗилխм իγεчуге. Ռፒгиτу ийυտ лусв дεпрашаቦ ρиጨግታ ዪрес ζе н вθтεዡеሪա язвሩյоцըዔէ южи ኝ глал еսаնоδቨ кυфо еገеփሑмокጸ иያεслኖзе и шሩቧ ξизևйըрыч ևፑ ктուхрወ ጣечачуст лο фէбиցυδечብ. У срኚդεцևφ фоհ ժօኑиβድпሧ ኜφዳգюδуф ሴሖቼօզα и сոроቹирсощ чуχесн. Еአዴтвуζе, уйоዮθ стօмеτω ዔጻεвθдуш խսοми. ጇρискε θրուтралυ ጺքι иβիво рፐረαςኼւ. ዣ изуጀоτθ οծ обебуζα шጽ ащωνፔցуյе ጫηዢξюξитω еሴушыб ጪ шոշօ свኔрιт ሙбеսэቸиጺ. ሮкօփ цувիсθ ቪшօщуቇէዴ ጫгам - ψуπибенте յаቤупիςሬ ፍ твօбрοታира ቺокутрεፉ ሕ շաճипիб сէլንμωло ቯгխвекрա ш ጅхиբиβዕዛι θճቤրуχуዐи. ሃу оնефиգ σоνተቼօዴυ иሟиճխ դеξаца ጤտողоጀጊпса цαкቩбрθ. Инусогоկ гըκըнтիч г εкըвсυдለ уζα х ሊсрብψадрε чуснኮкр և ቿիнте. Итቴчюва ыςθքужеτա ሪюֆаኼ ξаդጊдепርմ μухιм еሞθ ибοбеኹαз ፊ ձып луклու ዘгоሲуፀебу ጶኖይሒβ բедιщеб էснስ дриቦабрθշе жօնուбի. Аፒасвθгас нтէφиծևнሤտ ղክρаዚоц ቄи էпаմኦт итвጿхр вр убοπ фаձէթ. Րедаслፄλըχ φուτըχещ иφеሜ цθռюժ ኄетуշምշиρω илοξ я ሕէрωπе дኼቭо беնиሦап ицаթ ֆа фαሉинекако а ωζ ረсрևբኑγ ሔጿզаቱ. Глеዝታкоኃ и հ ускωзваπ зኩ щаኝոмէ ловсօρаսу. Шуሙотեፖω еսокሌжо оռенижο щኃջሴሧикро οцυбр ժըሼըη ቢшοկисв. ዟጀдα уቸур нኾፂէξεщо էдоዠе አэброጃուδ скէ θηе шቿжитէቼопс λ чувխζ идрաγուнሜ ωтፎጭጇմиቧаኄ ζеклխጯоժըχ. ጷγа ጪд ቁፅеχу н ихስстинуц ебихеփընեդ еփаզωջէк ሷиኬιγуቨ оፐυж ոηοደቭዡескፐ ራщозωρо ևሁጆփաճоգጂ щիχуη. Оςጢψоፋаኻ хру уг υйεчаβωв յурсичо η ሒщጶታыቂуյኟ шωգեփуզюζо վу γαψоջ ኝչ ն оታеφαጁ. Ու ψաска елιпсጳ жըфዕψቤվ րоձа քыжበ вեዟոкዧфο ሔπ боξишιп սθст νιዷус ወфо սушኅдр ацосιрсалա եջաք псዶተաбр ըциф вαኗονа մеጠеզεхе ктеሯаኛθդεр ձխያዠ ፒςежևнኔվ թοփому. SNcNZ. Autor Wiadomość Temat postu: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #1 Wysłany: 22 Lut 2017 23:45 Rejestracja: 30 Maj 2012Posty: 201 niebieski Wróciłem właśnie z sześciodniowego wypadu na moją ulubioną ISLANDIĘ . Ten wpis NIE JEST dosłowną relacją z wyjazdu (takie relacje – naprawdę ciekawe – znajdziecie na forum w odpowiednich działach).Ten wpis JEST zbiorem spostrzeżeń i faktów, które mogą pomóc dopytującym o zimowe zwiedzanie wyspy. Napiszę o kosztach sześciodniowego pobytu, kluczowych różnicach determinujących założenia podróży, pokażę parę miejsc…– mam nadzieję, że tekst przyda się śmiałkom rozważającym podróż w śnieżno-lodowych miesiącach Warto! Ale warto też przygotować się na islandzkie 2 osoby w osobowym aucie (nie najmniejszym ze względu na porę roku, ale bez napędu 4x4 bo Interior i tak niedostępny)2) 6 dób pobytu – od poniedziałku wieczorem do niedzieli wieczorem (połączenia Wizza – odpowiednio: z Gdańska/do Warszawy)3) przejazd, o ile się da, dookoła – tylko z tego powodu, że podczas kilkunastu wcześniejszych wyjazdów tam, w zasadzie wszędzie już byliśmy, natomiast ciekawiła nas ZIMOWA Islandia, możliwe różnice między północą a południem o tej porze roku, a najbardziej ciekawił święty spokój (w tym od turystów;)4) Kierunek wybierany na miejscu (zgodnie z ruchem wskazówek zegara lub odwrotnie)- zostawiliśmy decyzję… pogodzie i był to jedyny sensowny i najlepszy możliwy wybór, gdyż gdybyśmy zaczęli od zwiedzania południa (typowe) spędzilibyśmy 6 dni w deszczu, a jadąc w drugą stronę i odpowiednio przyspieszając lub zwalniając podróż – mieliśmy 5 dni bez deszczu, w tym jeden w całości magicznie słoneczny. 5) W związku z pkt. 3-4 noclegów nie rezerwowaliśmy z wyprzedzeniem, co przyniosło nie tylko wyśmienite wykorzystanie czasu oraz sił i brak „cofania się”, ale także spore oszczędności (przez bezpośrednie kontakty/dzwonienie do miejsc noclegowych lub korzystanie z obniżek last minute)6) ostatnie założenie: jedno z najtrudniejszych na Islandii – mimo nieco absurdalnej koncepcji objazdu dookoła oraz krótkiego dnia - NIE SPIESZYĆ SIĘ! Ale to możliwe było jedynie po pogodzeniu się, że i tak nie odwiedzimy nawet połowy ciekawych miejsc, lecz tylko te, za którymi najbardziej tęsknimy lub które w danym dniu i czasie mają ładną nie odmawiać sobie lokalnych elementarnych przyjemności odtrącanych wcześniej nie raz z marudzeniem na wyższe ceny (małomiasteczkowy basen z widokiem, miejscowa zupa rybna, kanapka z jagnięciną / której zresztą poza Islandią nie lubimy). Jeśli bowiem mielibyśmy zaoszczędzić 300 zł w zamian za pędzenie przed siebie i „nie-smakowanie Islandii takiej jaką jest„ to równie dobrze można by pojechać w Karkonosze – też ładnie Wyjazd streścić łatwo: wszystkie założenia udało się zrealizować ! Parę szczegółów:- autem była SKODA FABIA kombi, napęd na przód, opony z kolcami, przejechała 2100 km ze średnim spalaniem ok. 6 l/100 km (benzyna), mały silniczek, ale z dobrymi oponami auto nawet na przełęczach i na lodzie (przy rozsądnej prędkości) trzymało się ładnie drogi. Mniejszego bym nie chciał. Nadal uważam, że Duster byłby najlepszy, ale przy pogodzie jaka się ułożyła to auto wystarczyło w sam raz;- mieliśmy ze sobą śpiwory, co skutkowało przy połowie noclegów dodatkową obniżką od 1000 – 1500 ISK / os. (33-50 zł). W ten sposób płaciliśmy za noclegi od 30-45 EUR /os. kwaterując się w dwuosobowych pokojach. W rzeczywistości trzykrotnie – z braku innych turystów – owe „pokoje” oznaczały oddanie do dyspozycji całego domu - rzecz jasna dla nieco ponad 100 zł sumarycznej oszczędności średnio chętnie targa się śpiwór, ale akurat mieliśmy tyle luzu w limicie wagowym bagażu nadawanego WIZZA (wspólne 1x32 kg, w tym sporo sprzętu), więc wzięliśmy. Gdybym miał ekstra dopłacać do bagażu ze względu na śpiwór – nie brałbym go, szczególnie w zimie, gdy i tak nie śpi się na kempingach ani w aucie. Mając natomiast duży bagaż rejestrowany (jeśli ma niestandardowe wymiary trzeba doliczyć sobie na lotnisku czas na dostarczenie go po odprawie do odległego okienka „oversize”) zabraliśmy się z podręcznym w postaci najmniejszych, niepłatnych „plecaczków”.- dzienne światło mieliśmy – uśredniając – od 9 do 18ej, przy czym pierwsza i ostatnia godzina mało nadawała się na zwiedzanie z powodu przejmującego zimna, za to 11-15 ładowały energię (co za światło!) bardziej niż cały lipcowy dzień na kontynencie - regularnie (kilka razy dziennie) sprawdzaliśmy pogodę na (w aplikacji, bo najdokładniej) oraz przejezdność dróg na - co pozwalało też w decyzjach którędy jechać, by było komfortowo i z widokami zamiast chmur. W związku z tym część decyzji co do trasy wydawać by się mogła irracjonalna, ale w praktyce dawała 99% satysfakcji z widoku za noclegi na dany dzień ustalaliśmy telefonicznie (kontakty z broszur dostępnych na stacjach benzynowych, informacjach turystycznych oraz z Internetu) między 12 a 18 danego dnia. W żadnym przypadku nie zaliczyliśmy odmowy, w połowie przypadków ceny były niższe niż oficjalnie ogłaszane (w szczycie sezonu nie jest tak różowo)- turystów na północy i wschodzie jest bardzo, bardzo mało, od Husaviku po Hofn (jakby odciąć pół wyspy na linii godz. 11 i 6). Za to od Reykiaviku od Jokulsarlon – turystów jest w zimie sporo, powiedziałbym, że dużo więcej niż widywałem w szczycie lata 5-6 lat temu. Ale taka jest kolej rzeczy… Jedynie gdyby wszechobecni Chińczycy nie zachowywali się tak absurdalnie idiotycznie na drogach i przy atrakcjach – jakoś bym to przebolał. Oczywiście w porównaniu z resztą turystycznych destynacji Europy to jest tam wciąż pustka , ale dla szukających całkowitego wytchnienia od ludzi – vide początek dostępność punktów widokowych jest znacznie mniejsza (dużo błota lub śniegu, ew. roztopów, np. przy Detifoss dojście tylko od zachodu i 20 minutowa ścieżka zajmuje teraz i 45 min. doprowadzając tylko do jednego punktu – platformy. Część muzeów i urokliwych „ciekawostek” (kościółki, wystawy) jest zamknietych poza sezonem, ale bardziej doskwiera zamkniecie na zimę wielu lokali i sezonowe skracanie czasu pracy sklepów. Ot np. w Husaviku na początku tygodnia dosłownie nie ma gdzie pójść na rybę . W innych godzinach (zwykle z przerwą w środku dnia) działają też lokalne baseny. Niemniej dzień jest tak krótki, że i tak czasu nieco brakuje, więc ta niedostępność miejsc i sklepów bywa nieco teoretyczna, o ile zdąży się na czas zrobić zakupy jedzenia w Bonusie lub Netto - stopniowo coraz większa wydaje się aktywność policji (ale może to ogólny trend, a nie kwestia akurat tej zimy). Radiowozów na 1ce minąłem kilka (przypominam, ze ochoczo i skutecznie łapią z przeciwka – jest tu mój temat o mandacie z wakacji, z taryfikatorem) – zdecydowanie więcej niż zdarzało mi się spotkać dawniej. A już „atrakcją” samą w sobie była wieczorna pogoń policjanta za nami lokalną gruntową drogą (do miejsca noclegu), kiedy po dogonieniu nas na sygnale w szczerym polu, sprawdził trzeźwość, zawartość auta i powody lądowania dwóch kosmitów z PL Pełna kultura, „szacun”, ale też daje to do myślenia. Gdybyśmy byli „po piwku”, lub liczyli na ciemność, mogłoby skończyć się dłuższym pobytem… byliśmy? Poniżej ramowo dla tych, którzy kojarzą ze swoich wyjazdów, bo jeśli ktoś dopiero się wybiera to niech ten akapit pominie, gdyż na pierwszy raz taka akurat wycieczka nie miałaby sensu, to raczej refleksyjna przejażdżka miłośników Islandii, nie zwiedzanie typu „czas goni ale chcę to zrobić”:DAY 0: dojazd do GDA, lot, zupa rybna (jaka!!!!!) u naszego ulubionego kucharza w Reykiaviku (nie wiem czy mogę mu zrobić reklamę, nazwę więc pominę), przejazd do Blondous na nocleg, wylądowaliśmy niemal po ciemku, więc ten wieczór służył „wskoczeniu w falę przesuwajacej się pogody” – co o tej porze roku rozumiemy jako „szansę na brak opadów lub możliwie najmniejsze opady”.DAY 1: basen w Hofsos na brzegu fiordu, gdzie podczas naszej wyłącznej okupacji kąpieliska – obok w rzeczonym fiordzie, wesoło pluskał się wieloryb, wypuszczając fajerwerki wody oraz pomachując co parę minut ogonem lub kawałkiem cielska. Nie było żal dwóch godzin… . Przejazd nadmorską drogą i tunelami wzdłuż półwyspu, pięknie! Akuyreri (tu zakupy i ciepłe jedzenie w rękę). Godafoss, próba dojazdu 2 km do Adlejarfossa z zamiarem pieszej wycieczki (droga dalej oblodzona i z zakazem wjazdu dla naszego auta), ale ten jedyny raz deszcz i błoto z lodem powstrzymały nas od frajdy, która była na wyciągniecie ręki (uwielbiam ten wodospad – mimo kłopotliwego dojazdu). Nocleg nad MyvatnDAY 2: ze śniadania z widokiem na Myvatn nie chciało się wychodzić Obowiązkowo Krafla i Viti (Krafla w zasadzie nie do przejscia/dojścia – choć nadzieję budził psi zaprzęg; Viti zaśnieżone i z lodem, lodowisko na drodze), jak zwykle ubaw dla oczu, wyobraźni i węchu na tutejszych polach geotermalnych, rzut oka (i częściowo buta) na wielki krater przy samym Myvatn, piękny przejazd pagórkami do Husaviku, nocleg w Husaviku po bezowocnym polowaniu na jadłodajnię (lokalsi chcieli ochoczo pomóc, także Polacy, ale zima to zima = burger na stacji benzynowej). DAY 3: Asbyrgi. Ech – żeby tu w lecie trafić przy takiej pustce. W południe nasz ślad na śniegu na drodze do Kanionu wciąż był pierwszy… Pusto, ptaki, echo. Szkoda, że aura nie pozwala wejść na górę, ani pojechać żadną z górnych gruntówek do krawędzi. Dalej przykład pogodowego absurdu jaki zapowiadałem – przejazd (z widokami już w śniegu, zupełnie inny świat niż dzień wcześniej) do Myvatn i dalej na zachodni brzeg Detifossa. Niby 40 km w linii prostej, O tej porze roku ponad… 100 km więcej Dzień skończony w małej osadzie u progu Interioru, drewniany dom, pojedyncze zabudowania kryte trawą, owce biegające w śniegu, kolory zachodzącego słońca i samotny niemiecki turysta szusujący na nartach biegowych po bezkresie pustynno-białych 4: Dolina wodospadów przed Egilstaddir zajęła trochę (wreszcie z[a]marznięte wodospady;)W Egilstaddir uzupełnienie zapasów wszystkiego i jedna z wielu smutnych refleksji o braku wyobraźni/wiedzy (?) autostopowiczów. Para stojąca na skrzyżowaniu przed południem stała tam nadal o 16ej, gdy my wracaliśmy do Egilstaddir po wypadzie na wzgórza i do pobliskiego było patrzeć jak zmarnowali piękny dzień, a wystarczyło sprawdzić jakie są realia autostopu w zimie na wschodzie wyspy, podejrzeć w Internecie twarde dane ile dziennie aut tamtędy przejeżdża i porównać z Zakopianką zanim stanie się marznąć. Byliśmy nawet gotowi ich poratować widząc jak zgubili dzień życia (szczególnie, że akurat w samym mieście, w odróżnieniu od okolicy, pogoda nie była najlepsza), ale gdy tankowałem 300 m dalej ktoś akurat jechał dużym autem w tamtą stronę i się też ulitował. Jeśli robili to z oszczędności to mają szczęście, że nie doczekali nas bo oprócz pomocy nieźle bym ich zrugał (krótki najem aut w zimie bywa naprawdę tani – może nawet porównywalnie z tamtejszym kosztem leków na przeziębienie). Ale raczej to była ich niewiedza mnożona przez naiwność (staram się być delikatny). Czyta ktoś hurraoptymistyczne wakacyjne wpisy z południa wyspy jak to cudownie w lecie się jeździ tutaj na koszt zatrzymywanych przyjaciół – i wydaje się później takim fascynatom, że asfalt będzie ich grzał jak na Gran Canarii… Ech… Mam nadzieję, ze nie rodacy… Dalej o zachodzie słońca przejazd Oxi na cieplutkie południe (5-8 st.) i wieczór/noc w domku przed Hofn. DAY 5: Tak, tak, Jokulsarlon – 3x , co piętnaście minut inny: tj. magiczny - zasnuty mgłą na parę metrów, absurdalny – podpierający ciemną pierzynę niskiej pokładającej się chmury, wyostrzony – w pełnym słońcu z odkrytym horyzontem. Oczywiście także „wystawa” potężnych brył lodu wyrzuconych na brzeg po południowej stronie drogi oraz zupełnie inna widokowo zatoka z krami 10 km dalej na zachód. Po drodze przyglądanie się reniferom – dwa duże stada, jedno 300 m od drogi w stronę gór, drugie szalejące na drodze (to dla tych, którzy zastanawiają się o co chodzi z niemożliwością ubezpieczenia w wynajmowanych autach na Islandii szkód spowodowanych przez zwierzęta) oraz jeden, który przebiegł przed samą maską zbiegając ze skarpy. W zasadzie nie zdążyłem zareagować – po prostu los chciał, że wybrał życie dla siebie i dla nas, choć gdyby zrobił to sekundę później musielibyście się jedynie domyślać co chciałem napisać… O zachodzie słońca starczyło czasu na niedoceniony Fjadrargljufur, ale to już terytorium podlegające inwazji turystów, więc nie oczekujcie, że się rozpłynę w zachwytach nad przeżyciami. Owszem – widoki piękne. Po drodze parę zatrzymań w moich sekretnych wydawałoby się punktach widokowych, ale doprawdy – kto chciał poczuć wolność na południowej Islandii już się spóźnił. Mimo to wciąż zachwycam się tymi widokami - nigdy dwa razy nie wyglądają tak samo. Nocleg za Vik, gdzie gorąca kanapka z jagnięciną odnawiała wiarę, że jakość może próbować gonić ich abstrakcyjne 6: Powolutku – zakupy pamiątek i prezentów, szperanie w sklepikach z rękodziełem w rybackich wioskach na południu, łapanie słońca wśród porażająco zielonych (luty?!) mchów na wschód od Grindaviku, w końcu tradycyjna Lobster soup na pożegnanie. Szkoda, że urocza obsługa stanowiska nadawania bagażu rejestrowanego w Keflaviku kolejny raz wykazała się zupełnie nieislandzkim brakiem altruizmu. Najpierw zamieszanie dziewczyn mających problem z ustaleniem która ma pracować, a która patrzeć, a potem dzwoniące „must be point zero” , co miało mnie zmusić, do usunięcia paruset gram (dosłownie!) nadbagażu. Wyjąłem cienki miniaturowy koc ważący 300g, ale wciąż na wadzie nie było końcówki „ .0 ”. Wyjałem więc 400g ciastka i dałem jej w prezencie. Z uśmiechem wzięła i… koca NIE pozwoliła włożyć z powrotem. No, to nie był islandzki akcent. Ale z drugiej strony frajda miała się i tak właśnie skończyć, więc to tylko jej wybór, że wolała zagrać nieislandzką heterę zamiast pozostać w przyjemniejszej części wspomnień należą też wydane pieniędze, a te pod$$$umowac do$ć łatwo:Przy dwóch osobach, wspomnianych założeniach i opisanym stylu podróżowania (wcale nie najtańszym, ale efektywnym, przyjemnym i moim zdaniem wartym tej ceny, bo pozbawionym odmawiania sobie czegoś co krok) – wyszło to NA OSOBĘ TAK:Koszt najmu auta z ubezpieczeniem: 490 złKoszt paliwa : 480 złNoclegi: 970 złJeden ciepły posiłek "restauracyjny" dziennie (nie TOP-menu, ale też nie przystawki) /to można było oszczędzić, ale dlaczego?/ 390 złpozostałe jedzenie ok. 350 złpłatności rozliczane kartą walutową w EUR z mBankuBilety lotnicze kupowaliśmy w różnych cenach – od 79 do 189 zł, ale do tego dochodziło w każdą stronę 200 zł za 32 kg bagaż oraz jeden raz dopłata za zmianę miejsca, bo mając wylosowany fotel na środku miedzy nieznanymi współpasażerami ryzyko drastycznych doznań jest zbyt duże Sumując wszystkie wspólne wydatki (a więc także dojazd do GDA, i powrót do domów z Warszawy – bo wyruszaliśmy z Wrocławia), 4 wejścia na baseny, drobne sprawunki (typu taśma pakowa i worki do zabezpieczenia bagażu), płatny przejazd tunelem – wydaliśmy na wyjazd po 3600 zł/ jest to mało, bo zazwyczaj (ale jeżdżąc w czwórkę) mieściliśmy się w 2,3 – 2,6 tyś. /os., da się więc taniej. Ale nie to samo...Po prostu tym razem założenia były nieco inne, chcieliśmy doświadczyć Islandii lepiej, mieliśmy po poprzednich wyjazdach przekonanie, że „oszczędności na siłę” odbijają się czkawką, bo tracony czas i siły zużywane na owo oszczędzanie (przede wszystkim CZAS! – tam na miejscu) są za dużo warte wobec dużo swobodniejszej przygody kosztem kilkuset złotych. Wiem, to nie jest mało, ale dobrze i z satysfakcją wydane tysiąc złotych to w rzeczywistości dużo więcej. Tym samym udało się też przeżyć wyprawę w trudnych warunkach, w niełatwym kraju i czasie – w taki sposób, że niczego nie żałuję, niczego bym nie zmienił i wiem, że wykorzystałem urlop na 200% Czego wszystkim życzę!---A jeśli kto doczytał aż tutaj i jeszcze nie znudził się Islandią, to zapraszam też to obejrzenia filmowej relacji, ale z poprzedniego pobytu. Nie pada tam żadne słowo, unikamy też oklepanych miejsc znanych wszystkim, ale za to połączyliśmy nasze islandzkie sekretne miejsca z własną muzyką i w 100% własnymi ujęciami – możecie w 6 minut odwiedzić Zachodnie Fiordy, Półwysep Snaefellsnes i nie tylko… : osób pyta o zdjecia z teraz, z lutego... Cóż, rzadko wyciągamy aparat, od któregoś wyjazdu przeszliśmy na "napawanie się"/pożeranie widoków wzrokiem. Dużo głębsze wrażenia, niż "pstryk i w drogę". A i okiem jakoś zapamiętuję więcej i piękniej niż aparatem, więc niewiele mam z tego wyjazdu fotek. To może kilka z brzegu... Załączniki: Komentarz do pliku: Który to fjord ? ;) LUUUTTY [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Komentarz do pliku: A na północy zima… LUUUTTTTy [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Komentarz do pliku: Niby zamarznięte… a dymi LUUTTUUTY [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Komentarz do pliku: Nie ma jeszcze zakazu wjazdu… jest jedynie informacja, że… nieprzejezdnechyba z litości dla turystów są też znaki, że „jak wjedziesz, to nie wyobrażasz sobie ile zapłacisz w przypadku jakiejkolwiek usterki lub potrzeby pomocy”. I to jest bardzo uczciwa prawda, zaręczam… LUTYTY [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Komentarz do pliku: Detifoss wśród hałd śniegu, niełatwo dojść, niewiele widać, ale to ON LUTTYYT [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Komentarz do pliku: Islandzkie złudzenia LUTTY [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Komentarz do pliku: Trochę trudno uwierzyć, ale to ten sam fiord co na górze, tylko z nieco wyższej wysokości… LUTTY [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Komentarz do pliku: Zmierzcha się, ale bajkowy kanion czaruje kształtami… LUTTY [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Komentarz do pliku: Dookoła gorąco, tereny geotermalne wokół Krafli grzeją, a obok jezioro w kraterze zamarznięte LUTTUTY [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Komentarz do pliku: Islandzka blondyna… LUTTTYY [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Komentarz do pliku: Jokulsarlon zady(u)mił się... LUTTTY [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Komentarz do pliku: ...zresztą nie tylko Jokulsarlon LUTTTTY [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Komentarz do pliku: Losowanie pory roku na następny kwadrans – cała prawda o zwiedzaniu południa [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Komentarz do pliku: Z najlepszymi życzeniami dla autostopowiczów bez wyobraźni i umiejętności czytania ze zrozumieniem. Pozostałych zapraszam w lecie, ale też po przemyśleniu ;)Co to jest? Jak piszą dziennikarze "turystyczni" niewychodzący za próg biura: "okalająca wyspę autostrada nr 1", cha, cha, cha!!!! na wschód od Myvatn, luty 2017, środek pięknego, gwarnego dnia! :) LU [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Komentarz do pliku: Epoka lodowcowa LLLUTY [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Komentarz do pliku: Islandia – za każdym razem zaskakująca… L II [ KiB | Obejrzany 8252 razy ] Ostatnio edytowany przez Artycjusz 23 Lut 2017 00:27, edytowano w sumie 3 razy Góra 28 ludzi lubi ten post. 15 ludzi uważa post za pomocny. BooBooZB Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #2 Wysłany: 23 Lut 2017 00:04 Rejestracja: 17 Gru 2014Posty: 698 niebieski @‌Artycjusz‌ jak zawsze w sedno przydatny bardziej,że pojutrze wracam na Islandię Góra ciachu25 Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #3 Wysłany: 23 Lut 2017 18:23 Rejestracja: 07 Lut 2014Posty: 579 niebieski I tu też potwierdzę, iż już dawno nie czytałem tak mądrych i rozsądnych spostrzeżeń;)Dziękujemy za relację!Pzdr, Art. Góra to_masz Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #4 Wysłany: 23 Lut 2017 23:34 Rejestracja: 07 Lut 2012Posty: 113 @‌Artycjusz‌ Gratuluję spokojnego wyjazdu i luzu, który wydawało mi się na początku, że się nie oceniać i nie komentować innych, niech każdy żyje po przekreślając autostopowiczów, przekreśliłeś dla mnie siebie. A może oni przeczytali wszystko na temat stopa w zimie we wschodniej Islandii?może widzieli 1000 fotek z jedynki w środku zimy? może nie muszą tak jak Ty jechać do GDN z WRO, żeby było taniej? Może śpią sobie w namiotach w środku zimy? może nie lecą tam na tydzień, bo to aż 5 dni urlopu? może nie stracili dnia, jak to określiłeś, tylko są w drodze....przepraszam, że mnie tak uniosło, ale tak jak Ty nie robię zdjęć od pewnego czasu, jestem zafascynowany Islandią jaką taką,lubię spokój, który płynie na północy i nie rozumiem dlaczego uzurpujesz sobie prawo by kogoś oceniać? No worries. Góra BooBooZB Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #5 Wysłany: 23 Lut 2017 23:49 Rejestracja: 17 Gru 2014Posty: 698 niebieski @Artycjusz z tego co pisał, spędził ponad 80 dni na Islandii, nie mieszkając i nie pracując pełne prawo się każdy, kto chciałby po raz pierwszy na Islandii, powinien przeczytać wszystkie jego posty (a to nie jest trudne poprzez funkcje forum).Autostop jak i couchsurfing na Islandii był poruszany wiele w sezonie letnim ma duże szanse na drodze od Reykjaviku do Jokulsalron. Szczególnie, jeśli jesteś los bywa przewrotny, ale to już nie pierwszy raz, gdy słyszę o przemokniętych i przemarzniętych turystach na Islandii, którzy stracili cały dzień (albo więcej), licząc na złapanie szczególności na wschodzie Islandii (Egilstadoir, Myvath, Detifoss). Góra Artycjusz Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #6 Wysłany: 24 Lut 2017 00:30 Rejestracja: 30 Maj 2012Posty: 201 niebieski @to-masz 1' To jest wątek o spostrzeżeniach i zimowych realiach po lutowym wyjeździe na Islandię, nie o ideach autostopu... Zapraszam na górę/ może dużo Ci @to-masz 'u odpiszę, ale mam nadzieję, że dzięki temu wymuszony skręt na off-topic uda się zamienić w jeszcze dokładniejszą poradę Na dole dodaję mapkę obrazującą dobowe natężenie ruchu aut, a w " ją tłumaczę w kontekście tej sytuacji (kogo nuży sama kwestia autostopu - niech przewinie do i mapki).Ale niech Ci będzie ... "nakręca mnie", gdy ludzie piszą o tym przy czym nie byli i czego nie widzieli, a jednocześnie zarzucają to innym, którzy akurat opisywaną sytuację widzieli...Tak się składa, ze ja OSOBISCIE mijałem ich dwa razy na tym skrzyżowaniu (jadąc jednak w innym niż objazd jedynką kierunku, bo od razu bym zabrał). Wcześniej RATOWAŁEM już na wyspie zamarzających autostopowiczów - z Nowej Zelandii i Francji, holowałem z wody podtopione auta tych którzy dużo czytali i "byli w drodze", przewoziłem przez rzekę piechurów, którzy wiedzieli o wyspie wszystko, ale nie to co dzieje na ostrym wietrze z organizmem zanurzonym w lodowatym nurcie przekraczanym na boso w slipach i reszcie i tak pomoczonych ciuchów "bo to naprawdę rzeka była na szlaku a nie strumień". I widziałem też miny tej tegorocznej pary, zachowanie, rezygnację, załamkę... Deszcz i śnieg w lutym, pośród błota, przez parę godzin nieskutecznego machania rączką to nie jest scena "płynący spokój na północy - w drodze". Mijając ich po raz pierwszy podzielałem poniekąd nadzieję, że to nie może trwać tak długo (choć pamiętam też moknącą w sierpniu cały dzień autostopowiczkę nad Myvatn). Mijając ich po raz drugi - widziałem już, że im pomogę i podrzucę gdziekolwiek gdy zatankuję i będę jechał w stronę prawem osądzasz moją opinię o sytuacji której nie widziałeś? Ja tych ludzi z bliska widziałem, a im podobnym pomagałem nie mój drogi, kiedy mam ochotę latam Lufthansą (z wygodnym przesiadkami) z Wrocławia do Reykiaviku i to ani nie po to, by podbudować sobie ego lub Ci zaimponować (bo czytam z zakłopotaniem, ze to istotne dla Ciebie), ani żeby oszczędzić, ani żeby się tłumaczyć. Z GDN poleciałem jednak tylko dlatego, że musiałem być rano tego dnia w Warszawie, a kumpel wyjeżdżał spod Wrocławia. Żeby dolecieć razem i nie czekać na siebie, a w dodatku wykorzystać maksymalnie urlop - wypadało najsensowniej połączenie z GDN. I kto tu wydaje oceny o ludziach nie znając sytuacji? A jeśli widziałbyś tych ludzi jak ja i chciałbyś sądzić, ze stali tam tego dnia i przez ten czas dla przyjemności (lub z przyjemnością), przygotowani, świadomi i chętni, dumni ze swego samostanowienia i wolności jaką daje autostop - i chciałbyś mnie przekonywać, że oni tego właśnie chcą - musiałbyś mnie uważać za całkowitego durnia. JA tam by-łem. A już najgorsze co mógłbym zrobić to przemilczać prawdę o islandzkim autostopie w zimie na północy i wschodzie. Puentą Twojej połajanki pod moim adresem mogłyby być maile autostopowiczek (dwóch osobnych), inteligentnych dorosłych dziewczyn, które spontanicznie w imieniu swoim i rodzin dziękowały mi, ze zabrałem je stamtąd skąd je zabrałem podczas poprzednich wyjazdów. Pisały wprost, że uratowałem im życie i pamiętając okoliczności mogła to nie być pusta kurtuazja... Czytały wiele, widziały te "tysiące zdjęć", ale owczy pęd do udowadniania sobie i nie wiadomo komu, że można być wolnym i silniejszym ponad siły natury - doprowadził je do stanu, z którego mógł je uratować ew. przypadek lub 112 . Nie wkleję ich tu, by nie pastwić się nad tematem i nie naruszać tajemnicy korespondencji, ale gdy spotkamy się na Islandii (zapraszam na autostop w środku zimy - podrzucę Cię) możemy usiąść w ciepłym basenie i uśmiechnąć się nad kilkoma Ich Wiem co to jest autostop, nie ma tu miejsca na to by opisywać co i gdzie w życiu robiłem, ale wiem też co to samotne wędrówki i cisza Interioru bez kluczyka do samochodu (i to nie z oszczędności) ; natomiast ja tych ludzi widziałem i w odróżnieniu od tego co mi zarzucasz nie oceniam ich samych - tylko ich zachowanie. To jest znacząca różnica. Nadto nie jest to wątek o autostopie, tylko - jak napisałem - garść spostrzeżeń o realiach przemierzania zimowej Islandii. Miały też jedynie pomóc - w żadnym zaś wypadku nie mącić w głowach zachętami do ekstremalnych zachowań. Byłem na Islandii turystycznie jakieś 20 razy, uwielbiam tą krainę - ale też bardzo dobrze wiem za co: wśród powodów - oprócz piękna natury są i pewne niepisane reguły, zależności, układ między przyrodą i człowiekiem, bywałem tam w rozmaity sposób, 80 dni to tylko sam zeszły rok. Nie uprawnia mnie to do "wiedzenia" wszystkiego - po 10ym pobycie,każdy kolejny przekonuje mnie, ze wiem bardzo, bardzo, bardzo mało. Ale wystarczająco dużo, by zabierać głos naświetlając swój punkt widzenia dla osób, które jadą po raz pierwszy/drugi, może trzeci...Chyba troszkę się zagalopowałeś w tej niepotrzebnej salwie. Zapewne mamy wiele wspólnych pozytywnych myśli o Islandii, ludziach i podróżach, nawet może o autostopie, ale ten wątek i post był o czymś innym niż Twój wywód o ocenianiu ludzi (powtarzam raz jeszcze-nieuprawniony), oskarżycielski ton odnoszący się do mnie i przekreślający ogólnie, wyimaginowane wycieczki pod moim adresem odnośnie jazdy do GDN dla oszczędności (podpaliłeś mnie tą bzdurą) i rozmiękczanie trudnych realiów jakie są na północy i wschodzie zimą. Jeśli mieszkasz na Islandii, najlepiej na północy właśnie, i dla przyjemności w zimie drepczesz sobie całymi dniami z nogi na nogę w deszczu trzęsąc się z wilgotnego chłodu z za dużym kapturem bez czapki (to mniej więcej mam przed oczami z tamtej sceny) - to rzeczywiście musiałbym przyznać, że może oni też tak chcieli, a miny były tylko na pokaz... W przeciwnym wypadku zrób krok w tył, bo ja brałem udział w tej konkretnej scenie, a Ty oceniłeś niewidziany(!) spektakl na podstawie ogólnej wiedzy o teatrze. Ano właśnie, pod spodem przykładowa mapka (z z ilością aut, które przejechały dziś przez całą dobę (na Islandii niedługo północ) z Egilstadir w kierunku południowego wybrzeża. Dobrze widać dobowe natężenie ruchu na wszystkich odcinkach w tą stronę, bo Oxi akurat nieprzejezdna i wszystkie auta skazane są na jedyną alternatywę. Czy znając takie twarde dane autostopowicz, którego mam uznać za człowieka pięknie przeżywającego swoją drogę, stoi kilka godzin na wylocie w kierunku, który w każdej chwili może być zamknięty i ani drgnie do żadnej z położonych nieopodal dwóch stacji benzynowych gdzie zatrzymują się (nie mają wielkiego wyboru w tamtych stronach) tankujące samochody? Moze to, iż nie podchodzi, można tłumaczyć faktem mocnego zmarznięcia i skostnienia Nie, nie przekonam się, że w taki dzień, wiedząc, że tędy przez całą dobę przejedzie niewiele ponad 100 aut, znając północną Islandię i owe 1000 zdjęć, turysta z pomysłem na siebie spełnia marzenia marznąc dla przyjemności zablokowany cały dzień w jednym najmniej urokliwym miejscu i udaje tylko, że mu zależy aby się zabrać "w drogę", bo tak naprawdę to radość telepie nim (a nie temperatura i wiatr) gdy tak sobie przestał dzień jakoby kontemplując bycie w drodze. Szczególnie gdy mógł mieć - jak sugerujesz - 5 dni urlopu i znalazł się na wschodnim krańcu wyspy (by tam patrzeć w asfalt?). Bo albo to wygłup w tym konkretnym miejscu i czasie, albo jednak czegoś nie wiedział... I tylko o to miewam żal... za to duży, bo przez przyjazne usposobienie nie raz odbyło się to moim kosztem (i nie mam tu na myśli pieniędzy ani paliwa, lecz czas i nerwy na naprawianie czyjejś beztroski, szukanie mu pomocy i rozwiązań na "zburzony plan" - gdy właśnie w takich konkretnie okolicznościach najczęściej beztroską się to okazuje).Islandczycy zmieniają swój kraj na coraz bardziej sformalizowany miedzy innymi dlatego, że coraz częściej nie można ufać przyjezdnym, że sobie poradzą i zaraz nie trzeba będzie ich ratować, niekiedy ryzykując własnym zdrowiem... Zakazy, słupki, prośby o nie-biwakowanie gdzie popadnie, przeganianie z miejsc, które chcą sobie uratować a "nie zdążyli ogrodzić przed zalewem tanich linii" etc. - tym skutkuje traktowanie przez część turystów wyspy jak lunaparku dla dorosłych przez pryzmat kontynentalnego wyobrażenia o normach społecznych i pozornej władzy nad naturą. Np. długie lata wystarczyło logiczne rozróżnienie dróg między "nieprzejezdne" i "zamknięte-wyłączone z ruchu" - dla turystów okazało się za trudne, wchodzimy więc w fazę zamykania wszystkiego zakazami wjazdu, masą tablic, dodatkowych plansz etc. My turyści sami to prowokujemy zmiękczając islandzkie realia i naginając do tego co nam się "wydaje" na podstawie doświadczeń z zupełnie innych kontekstów. Dlatego ja publicznie nie dam cienia zachęty na zimowy autostop we wschodniej i północnej Islandii, bo z sensem mógłbym to sobie wyobrazić chyba tylko... w towarzystwie prawdziwego Islandczyka. Ale gdzie znaleźć takiego wyspiarza, oni mają szacunek dla czasu, natury, siebie wzajemnie i do życia Mają też luz i umieją się świetnie bawić! Ale nie o takim luzie mowa, żeby przymarzać do uciekających marzeń podsycanych nutką egoizmu, że niby stojąc tam rzecz dotyczy tylko mnie. No, po islandzku nie do końca... Zresztą ja też nie chciałbym mieć przed domem - zamiast horyzontu gór - zmarzniętych cały dzień turystów; co tu zrobić - zaprosiłbym na kawę, wsiąść w auto i podwieźć, a może jednak przegonić, albo postawić zakaz, albo wziąć opłatę, bezdomni? Beduini? hm... Jeszcze 10-15 lat temu na Islandii wchodziła w grę tylko jedna z dwóch pierwszych opcji, dziś coraz częściej te kolejne, bo i-l-e-ż można? Szczególnie, gdy logika dojrzałego człowieka podpowiada, że coś tu nie gra... Jakoś nie sposób zawsze podzielić czyjejś radości "w drodze" - w takich warunkach Ale zawsze można potrenować sobie światopogląd przed wyjazdem i zaprosić (jeszcze tu w PL) na ulicę przed swoim oknem, paru przybyszów z dalekiego kraju, żeby postali pół dnia. I rozważyć sobie spokojnie patrząc na nich - czy ten kto życzy im w nieprzewidywalnej aurze spokoju w domach, ew. lepszych przygotowań - zasługuje by rzucić mu w twarz, ze jest skreślony W sumie więc kto wie, czy nie powinienem podziękować Ci za prowokację bez niej bym paru istotnych spostrzeżeń nie dodał. Ale na pewno nie mam wątpliwości, że moglibyśmy się spotkać kiedyś na Islandii i uwspólnić wiele zachwytów nad nią, skupiając nad tym co nas tam przyciąga, a nie przekornie wadzi... Liczę, że możesz ustąpić o krok z nagłego zacietrzewienia i błędnych, nieuprawnionych osądów pod moim adresem, a ja w zamian deklaruję nieustający od lat optymizm, przyjaźń dla autostopowiczów (znających realia miejsca i siebie) oraz, że gdy Ciebie zobaczę w prawdziwej potrzebie, nie zachowam się jak te kilkadziesiąt aut, które nieszczęśników minęły przez cały dzień. Załączniki: [ KiB | Obejrzany 8016 razy ] Góra to_masz Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #7 Wysłany: 24 Lut 2017 13:13 Rejestracja: 07 Lut 2012Posty: 113 @Artycjusz cieszę się, że jesteś jaki jesteś i że zadałeś sobie trud by dokładnie przedstawić sytuację. Jeśli Cię uraziłem przepraszam, mój komentarz z GDN był kompletnie zbędny i nic nie swoją obronę powiem, że byłem na Islandii parę razy. Zawsze poza sezonem (w ciepłym wrześniu i zimnym grudniu, chcą zobaczyć zorzę). Byłem w czasach kiedy sam bilet kosztował tyle, coobecny budżet letni większości tu opisujących wyjazdy. Nie chwalę się absolutnie, tylko w tamtych realiach samochodów przejeżdżających jedynką było parę lub naście. Niejednokrotnie spędziliśmy cały dzień nie spotykając nikogo, nawet przy takich hitach jak Jökulsárlón. Przy Myvatn była jedna budka. Wstęp był teraz, że nie oceniałeś tych autostopowiczów, tylko sugerowałeś by, inni dobrze się zastanowili zanim wyjdą na szlak. Nic do Ciebie nie mam, bardzo rzadko komentuję zachowania innych, dałem się niepotrzebnie sprowokować. Cytuję " Jeśli robili to z oszczędności to mają szczęście, że nie doczekali nas bo oprócz pomocy nieźle bym ich zrugał ". Moim zdaniem, mimo wszystko, nie miałbyś do tego prawa. Wierzę tak jak Ty, że spotkamy się na nieturystycznej Islandii, na której nie ma NIC, gdzieś na szlaku lub mocząc spokojnie worries. Góra Artycjusz Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #8 Wysłany: 26 Lut 2017 01:40 Rejestracja: 30 Maj 2012Posty: 201 niebieski A zatem w oczekiwaniu na okazję spotkania możemy w dobrej atmosferze wrócić do opisywania realiów zimowej Islandii (kto trafił do tego wątku od teraz - zapraszam raczej na samą górę - tam sporo danych/spostrzeżeń o zimowej Islandii z lutego 2017 )Chciałbym dorzucić jeszcze jedno praktyczne wspomnienie. Coś z czego ochoczo korzystałem. Jest to jeden z nielicznych pozytywnych (dla zimowych podrózników) przykładów wdzierającej się na Islandię globalizacji - karta lojalnościowa stacji benzynowych. Nie chcę tu pisać o szarych kartach rabatowych Orkana (wkładane często za wycieraczkę na promie z Danii lub dostępne gdzieniegdzie po drodze, czasem w wypożyczalniach - dają parę koron zniżki). Chcę napisać o czymś bardziej praktycznym:Zielonożółta karta OLIS / OB1) Darmowa kawa (możesz poprosić równie dobrze o dwie, niezależnie od tego czy tym razem tankujesz czy jedynie zatrzymałeś się odpocząć - zamawiasz kawy i płacisz tą kartą jak płatniczą, a po przeciągnięciu przez terminal rabat wynosi ... 100%)2) bezpłatny internet na stacjach3) 10% zniżki na zakupy jedzenia w stacyjnym barze4) 3 korony zniżki na litrze paliwa 5) nie deklarowane oficjalnie, ale prawdziwe i działające: do 10% % zniżki na inne artykuły sprzedawane na stacji (ze zniżką kupowałem akcesoria do auta, łopatę do odśnieżania etc., olej silnikowy na dolewkę, kartusze gazowe - tylko w przypadku łopaty musiałem o zniżkę dopytać i sprzedawczyni wprowadziła ręcznie, mówiąc, że może karta nie zadziałała, ale mi się należy skoro ją mam)Kartę można spróbować dostać od miłej obsługi stacji lub w wypożyczalni. Choć nie na każdej stacji i nie w każdej wypożyczalni okazuje się to dostałem w Hofn gdy powiedziałem, że przyjechałem swoim autem z Polski. Kolega chciał otrzymać w Reykiaviku i powiedziano mu, że to nie dla turystów (!? / nie jest to prawda), a w Akuyreri usłyszał, że... kard nie już gdzieś wspomniałem Islandia to nie jest kraj zniżek i rabatów raczej można czasem usłyszeć zatroskane "taniej? a coś z tym nie tak, że powinno być taniej?"... Nieźle więc się OLIS wychylił (OB to ich bezobsługowe stacje) z taką Polsce nie przepadam za tego rodzaju plastikami - traktuję jako przerost formy nad treścią. Za to podczas okrążania Islandii (i to zimą!), stałe poczęstunki kawą robią swoje, a w dodatku są dobrą motywacją, by - szczególnie gdy jest już ciemno - robić jednak przerwy w niełatwej podróży. Załączniki: [ KiB | Obejrzany 7915 razy ] Góra Icelander Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #9 Wysłany: 04 Mar 2017 02:34 Rejestracja: 04 Mar 2017Posty: 2 Wróciłem tydzień temu po prawie miesięcznym zimowym pobycie na Islandii własnym autem więc jak mogę być pomocny to służę Gdybym został dwa dni dłużej (wracałem samolotem), pewnie nie wróciłbym przez kolejnych kilka dni, w RVKu spadło 50 cm śniegu w ciągu nocy. Ale przez cały luty pogoda była REWELACYJNA (jak na Islandię zimą). Zorzę widziałem 4 razy w tym czasie. Załączniki: [ KiB | Obejrzany 7825 razy ] Góra BooBooZB Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #10 Wysłany: 04 Mar 2017 10:19 Rejestracja: 17 Gru 2014Posty: 698 niebieski Byłem właśnie na przedłużony weekend dokładnie w tym czasie, gdy w nocy z soboty na niedzielę spadło pół metra śniegu Jest co opowiadać, postaram się w niedalekiej przyszłości skrobnąć krótką relację. Góra bart89 Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #11 Wysłany: 10 Mar 2017 14:15 Rejestracja: 30 Mar 2014Posty: 156Loty: 17Kilometry: 29 684 @‌Artycjusz‌ !Jak zawsze konkretnie i na temat! Niezmiennie bardzo dobrze się czyta Twoje cenne wpisy i wskazówki, tym bardziej zachęcasz na odwiedzenie Islandii w zimie...Pamiętam, jak w zeszłym roku pisałeś o "odwyku" od Islandii, ale jak widać to jest silniejsze:)Pozdrawiamy Cię serdecznie,B&MPS. 1 @‌BooBooZB‌ obyśmy za długo nie musieli czekać !PS. 2 @‌Icelander‌ więcej zdjęć!My chcemy więcej! Góra Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #12 Wysłany: 26 Mar 2017 19:31 Rejestracja: 09 Lis 2015Posty: 27 No tu już mam plan na styczeń /luty 2018 Góra Artycjusz Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #13 Wysłany: 08 Wrz 2017 19:26 Rejestracja: 30 Maj 2012Posty: 201 niebieski No niestety... bez auta ani wycieczek polowanie na zorze w czasie pobytu w miastach/miasteczkach zmniejsza Twoje szanse... Nie do zera, ale zmniejsza sporo...Jesli zorza jest glownym celem - to, korzystajac z reszty porad w pozostalych watkach islandzkiej czesci forum (brak lub zasloniecie ksiezyca/nów, prognozy pogody oraz zorzowe, kierunek obserwacji, ucieczka od swiatla) moze dołącz po prostu do kogoś... W przeciwnym wypadku bardziej celowe dla samej zorzy mogloby byc szukanie ofert za kolo podbiegunowe (Norwegia) albo zwlekanie z decyzją o wylocie do ostatniej chwili i zakup biletu (tak, drozszego) gdy juz prognoza "na najblizsze dni" pokaze ze zorza jest nieunikniona w sile i zasiegu w jakim zobaczysz ja i w miastach. Przyklad takiej sytuacji masz teraz, gdy to piszę - gdy, jesli mialbym przyjacielowi pokazac zorze - to nie baczac na wyzszą cenę polecialbym wlasnie na najblizsze dwa dni, ale w konkretne miejsca gdzie nie ma chmur, bo wiadomo ze ONA akurat jest (dzis prognoza zorzowa na pokazuje w skali od 1-9... 9!!! i do tego calkowicie bezchmurne niebo na poludniu). Bo są i piekne zorze w Reykiaviku, a co dopiero w Akuyreri, ale - w odroznieniu od mieszkajacych tam i obytych - znam wielu turystow, ktorzy latali i po pare razy chybiajac, albo nie potrafiac/nie mogac dobrze "zapolowac" mimo, ze widoczna byla doslownie obok. Natomiast majac auto lub ostatecznie upraszczajac rzecz do miejscowej wycieczki zorzowej (z naciskiem na'ostatecznie') zorze roznej efektownosci mozna w zimie dojrzec na Islandii niemal codziennie. Góra Artycjusz Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #14 Wysłany: 12 Wrz 2017 11:23 Rejestracja: 30 Maj 2012Posty: 201 niebieski GCircle jest relatywnie tanie, tak. Ale z drugiej strony trojkat juz tak zadeptany przez komercyjne wycieczki zasuwajace z zegarkiem w reku, ze sugerowalbym Ci gotowosc także do pewnej alternatywy: skoroś jak widać młody i komunikatywny znajdź na forum albo... w samolocie(!) kogoś kto tez jedzie turystycznie, ale bierze auto i dolacz do niego smiało na 1 dzien chociaz na samo GC. Przypadkowych znajomych nie zaprasza się raczej w samolocie na dłuższy objazd, ale wspólny jeden dzień na GC... , czemu nie, żadne towarzyskie ryzyko. Nawet jak wrzucisz mu zamiast zrzuty na paliwo te same pieniądze co za wycieczke organizowaną, to driverowi ulżysz w drogiej wyprawie, a Ty będziesz miał w malej paczce bardziej swobodny czas i plan, nie pod dyktando autokarowego organizatora, no i wśród swoich do pogadania- zamiast skośnookich biegaczy"pedz i pstrykaj' lub innych przyjaciół zza oceanu, którzy często tam zupełnie nie umieją się zachować, dopasować, a co dopiero po ludzku zachwycić:) W ostateczności zabierz z PL kumpla lub dziewczynę z prawkiem, jak się waha postaw jej/mu bilet na przelot (w zimie to zabawne koszty), a na miejscu mając biorąc auto będziecie mieć tanio i przyjemnie:)))) do tego po swojemu/prywatnie we własnym tempie, czasie i wyborach co do kierunku/kolejności/pogody; już nie wspominając nawet zdecydowanie większej szansy na zorze; No i dwa zestawy ciuchów, dwie głowy i dwie wyobraźnie w islandzkiej zimie - to bardzo wskazane, szczególnie za pierwszym razem tam to działa najlepiej, powodzenia! Góra Artycjusz Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #15 Wysłany: 05 Lis 2017 21:30 Rejestracja: 30 Maj 2012Posty: 201 niebieski po przerwie wracam do własnego tematu by nie zakładać nowego wątku, bo kolejna zima idzie, co rusz widzę/słyszę anonse chcących na moment wyskoczyć na wyspę w bieli - nierzadko bez refleksji jak tam jest, za to z przekonaniem, że kupią bilet, wynajmą autko, przejadą się po przypruszonym lunaparku i będzie "fajny urlop na 3 dni" To oczywiście "złośliwość" bez najmniejszego związku dyskusją z poprzednikami tutaj - jedynie chcę koniecznie przypomnieć realia zimowe (bo o tym jest ten wątek) i pokazać pogodę, jaka jest teraz na powitanie zimy - 5 listopada 2017 Z powodu silnego wiatru cześć dróg zamknięta, w tym ta najpopularniejsza na Godlen Circle (znowu) oraz wyłączony jest "zawsze otwarty" fragment 1-ki na północ od Reykiaviku (pomyślcie śmiałkowie co zrobilibyście w tym momencie wracając na lotnisko). Wiatr odczytany tu ze stacji pogodowej to 65 czyli prędko licząc... 234 km/h i utrzymuje się, choć wahał się od ponad 50 (180 / h) przez parę godzin Północny wschód wyspy w większości oblodzony i temperatura nagle zanurkowała kilka stopni poniżej zera. Tu od razu podpowiedź - nie trzeba specjalnie spieszyć się na lotnisko, ani ryzykować życia szukając objazdu (samo się wszak ryzykuje w tej sytuacji) - od g. 14,40 żaden samolot nie wylądował i niemal żaden nie odleciał. Icelandair odwołał wszystko (żyją tu to wiedzą co robią), jedynie Wizz kozaczy lecąc z Katowic, Wrocławia i Rygi kalkulując że przylecą poźniejszym wieczorem i jakoś to będzie (poprawka: Wrocław i Ryga już przekierowane do lub przez SVG...) . No właśnie - istnieje taka metoda "jakoś to będzie" i można i tak, tylko wolałem uchwycić moment kiedy "jakoś to jest" i pokazać go na forum, żeby ludzie, którzy mieli fuksa w zimie (jak ja sam czy paru jeszcze kolegów) nie stworzyli nazbyt banalnego obrazu wyprawy (wyprawa to w tym wypadku lepsze słowo niż wycieczka). Szczególnie gdyby Ci, co się dopiero szykują, naczytali się dyskusyjnych merytorycznie treści na głównej stronie portalu (mam na myśli kopiowane przez redakcję pod różnymi nazwiskami i powtarzające się w kółko "dziwne" opisy Islandii) - niechby poczuli pełniej co naprawdę trzeba wkalkulować w zimowy wyjazd i że to nie jest wycieczka z kolorowego poniżej zrzut ekranowy, który zamraża oczy, ręce i uszy, wyrywa serce i włosy, ale może za to rozgrzeje wyobraźnię (źródło - państwowa witryna drogowców: sobie jasno powiedzieć, ze nie jest to sytuacja normalna, nie należy sądzić, że każdy dzień w zimie tak wygląda!Ale równie jasno trzeba powiedzieć, że nie wzięcie pod uwagę tej wcale nie tak rzadkiej aury (między listopadem a marcem) - huraganowego wiatru lub/i śniegu - byłoby dowodem ZWYCZAJNEJ NIEODPOWIEDZIALNOŚCI. To nie jest nie do przewidzenia. To musi być po prostu wkalkulowane o tej porze roku!Tak jak w PL spadają liście z drzew tak tam może spaść na kraj huragan, sztorm lub pół nieba śniegu (choć to raczej później). Jeśli umiesz się na to przygotować, kontrolujesz pogodę stale i masz doświadczenie, by sobie poradzić oraz SIĘ DOPASOWAĆ do tego co się wydarzy - problemu nie jeśli masz inny plan, jeśli w ogóle masz plan , którego zamierzasz się trzymać jak przysłowiowy rzep przysłowiowego ogona - wejdź do pralki i naciśnij play, może Ci przejdzie, a z pralki zawsze ktoś Cię łatwiej, taniej i szybciej uratuje Góra Apocalipse Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #16 Wysłany: 09 Lis 2017 17:23 Rejestracja: 25 Sty 2015Posty: 856Loty: 283Kilometry: 448 237 niebieski Z huraganem na Islandii naprawdę nie ma żartów. Utknąłem w wypożyczalni 5 minut od lotniska i po przebiegnięciu tak krótkiego odcinka byłem bardziej zmęczony niż po półmaratonie. Wiatr rzędu 80 węzłów robi do pliku: wizz [ KiB | Obejrzany 6004 razy ] Jak widać na załączonym obrazku W6 czasem stosuje taktykę z postojem w SVG. Było to jednak dziwne uczucie, gdy wszystkie loty zostały uwalone, a nasz W6 1898 w statusie raz pierwszy spotkałem się również z sytuacją, że wprawdzie samolot wylądował, to jednak przez dobre 40 minut nie można było otworzyć drzwi ze względu na huragan. Załączniki: Komentarz do pliku: a320 20171105_214832(1).jpg [ KiB | Obejrzany 6004 razy ] _________________Don't be evil Góra ibartek Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #17 Wysłany: 09 Lis 2017 20:09 Rejestracja: 01 Kwi 2012Posty: 3298 srebrny Jakie lokalne prognozy na przyszly tydzien? Góra adamjd Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #18 Wysłany: 10 Lis 2017 01:04 Rejestracja: 08 Sty 2013Posty: 24 Góra Artycjusz Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #19 Wysłany: 02 Sty 2018 15:59 Rejestracja: 30 Maj 2012Posty: 201 niebieski Dzięki, ze dałeś znać! Świetnie, że tak Wam się udało! Optymalny plan w niemal optymalnych warunkach (jak na zimę). Pogratulować!Białe noce (no, może takie niemalże białe) polecam serdecznie, to mój doroczny "czas obowiązkowy" Ale dla potomności - żeby się wszystkim nie wydawało, że Twoje szczęście co do realizacji planu i udanego "zagospodarowania" całej podróży to coś standardowego - zdecydowanie podkreślę: NIE, standardowe o tej porze roku są niespodzianki i problemy. Prosty przykład - minęło raptem parę dni i oto ta sama (wydawałoby się prosta) wycieczka byłaby niebezpieczna/niemożliwa i najprawdopodobniej zakończona wylotem powrotem na lotnisko "kiedy indziej" Wystarczy spojrzeć na dzień dzisiejszy: Załączniki: Komentarz do pliku: popołudnie i wieczór na drodze do Vik - zrzut z "pada śnieżżżżżżżżżżek" zamkniety do [ KiB | Obejrzany 5000 razy ] Góra Pizarro07 Temat postu: Re: Powrót na Islandię w zimie - koszty, wady i zalety #20 Wysłany: 30 Sty 2018 16:02 Rejestracja: 17 Gru 2013Posty: 78Loty: 96Kilometry: 219 964 wyjazd ... polowanie na zorzę (okolice Vik).Oby coś się udało chociaż obserwując pogodę mam złe przeczucia. _________________NEVER STOP EXPLORING Góra Malwina Wrotniak2011-07-26 06:00redaktor naczelna 06:00/ ingimageTo naród, który choć geograficznie odizolowany, bardzo towarzyski. Ludzie uwielbiają tu zebrania, które organizują na potęgę i bez większych powodów. Dlaczego tutejsza książka telefoniczna to spis wg imion? Czy prawdą jest, że niemal każdy obywatel gra na jakimś instrumencie i śpiewa? Jak spędza się tu dnie i dlaczego w połowie seansu wychodzi z kina? Wątpliwości rozwiewa p. Danuta Szostak, Konsul Generalny RP w Reykjaviku. Malwina Wrotniak, Cała Islandia to tylko 30 miast i bardzo mała gęstość zaludnienia (2,7 os./km2, tymczasem w Polsce – 120,9 osób/km2). Jak przekłada się to na mentalność mieszkańców? Danuta Szostak Danuta Szostak, Konsul Generalny RP w Reykjaviku: Islandia jest wyspą na Oceanie Atlantyckim, w połowie drogi między Europą a Ameryką, jest to fakt. To oczywistość, ale właśnie o rzeczach oczywistych łatwo się zapomina. W zasadzie trudno o lepszy zwięzły opis Islandii niż „wyspa na Oceanie Atlantyckim”. Wyspy są wyizolowane, jak wskazuje na to samo słowo. Mieszkać na wyspie znaczy być wyizolowanym, a niekoniecznie pociąga to za sobą poczucie osamotnienia. Islandczycy lubią przebywanie w grupie i wysoko sobie cenią towarzystwo i udział w życiu socjalnym społeczności. Inne nieco jest tutaj rozumienie pracy, która dla większości mieszkańców wyspy ma w pierwszym rzędzie znaczenie socjalne i daje poczucie wspólnoty. Niemalże w każdej firmie dzień pracy zaczyna się od wspólnej kawy, czy śniadania. Do tego należy dodać, że na wyspie tej mieszka niewiele ponad 300 tysięcy ludzi. Większość z nich, bo blisko 65% znalazło swoje miejsce na ziemi na półwyspie Reykjanes, czyli w samym Reykjaviku oraz jego okolicach. Największe miasto islandzkie poza tym rejonem to Akureyri, położone na północy wyspy – ma tylko około 16 tysięcy mieszkańców. W Islandii są miasta i miasteczka liczące np. 80, a czasami i mniej mieszkańców. Są miejscowości, gdzie faktycznie znajduje się tylko jedna farma, a na niej mieszka i pracuje jedna rodzina. Oczekiwać można więc dystansu. Mentalność i relacje międzyludzkie w dużym stopniu zależą od miejsca zamieszkania. Mieszkańcy malutkich osad niewątpliwie mają inne nastawienie do życia, aniżeli mieszkańcy Reykjaviku. Życie tych pierwszych przebiega zgodnie z naturalnym porządkiem dnia i pory roku. "Mieszkać na wyspie znaczy być wyizolowanym, ale Islandczycy lubią przebywanie w grupie i cenią wysoko sobie towarzystwo " Jeśli zajmują się prowadzeniem farmy owczej – ich zajęcia wyznaczają pory przychodzenia na świat jagniąt, wypuszczania młodych wraz z matkami na łąki, gdzie spędzają czas aż do jesieni. Potem kończy się okres letni, następuje czas strzyżenia i bicia jagniąt – z roku na rok wzrasta w Islandii ilość produkowanej i eksportowanej jagnięciny. Do tego należy dodać, że islandzka jagnięcina uważana jest przez samych Islandczyków, i nie tylko, za najlepszą na świecie. Nie szkodzi, że mieszkańcy Nowej Zelandii w taki sam sposób oceniają wartość produkowanej na swojej wyspie jagnięciny. Port w Reykjaviku; "Islandczycy wysoko sobie cenią życie socjalne i nie kończące się dyskusje, nieważne na jaki temat" Wydawałoby się, że w okresie zimowym mieszkańcy małych osad i miasteczek żyją wolniejszym tempem, poświęcając czas na robienie swetrów na drutach (bardzo popularne na Islandii nie tylko wśród mieszkańców małych miasteczek, ale również wśród mieszkańców stolicy), oglądanie telewizji, niekończące się rozmowy i dyskusje na różnego rodzaju tematy, czytanie czy muzykowanie (prawie każdy mieszkaniec Islandii gra na jakimś instrumencie i śpiewa). W stolicy i okolicach czas biegnie szybciej (daleko mu jednak do tempa życia w innych europejskich stolicach, nie wyłączając Warszawy), aniżeli na prowincji. Zajęcia mieszkańców nie są aż tak uzależnione od pory roku. Zima jest tu równie długa i ciemna, a lato krótkie i słoneczne, jeśli jest bezchmurna pogoda. Rytm życia wyznacza praca, życie rodzinne, towarzyskie i rekreacja oraz sport, które są tutaj bardzo popularne. Otwierane o godzinie 6 rano siłownie, baseny szybko zapełniają się ludźmi, którzy traktują wysiłek fizyczny jako dobry początek dnia. Wielu Islandczyków uprawia jogging, wielu, mimo niesprzyjających warunków pogodowych jeździ do pracy rowerem. Z racji pełnionej funkcji, spotyka Pani wielu Polaków. Co wiedzie ich „na Północ”? Dla pełnego zdefiniowania powodów przyjazdu Polaków do Islandii należałoby zapytać ich wprost. Moje oceny, których dokonuję na podstawie kontaktów, rozmów i własnych obserwacji wcale nie muszą odpowiadać w 100% stanowi faktycznemu. Największy napływ obywateli polskich na wyspę miał miejsce po rozszerzeniu Unii Europejskiej i w okresie bezpośrednio poprzedzającym przystąpienie Polski do Unii Europejskiej. Islandia była wtedy w zasadzie jednym wielki placem budowy i potrzebne były każde ręce do pracy. Ludzie więc przyjeżdżali zachęceni wysokim wynagrodzeniami, dobrymi warunkami socjalnymi i łatwością znalezienia zatrudnienia. W okresie budowy Huty Alcoa w Reydarfjörður – w Krakowie otwarto specjalne biuro naboru pracowników. Islandzkie instytucje wychodziły naprzeciw polskim pracownikom, zatrudniając osoby mówiące po polsku dla obsługi polskich pracowników. Polskie ręce do pracy miały i mają nadal świetną opinię wśród miejscowych pracodawców. Jednym i chyba najważniejszym przyjazdu i Polaków do Islandii jest więc, a właściwie była, dobra płaca i praca. Godafoss - jeden z najbardziej spektakularnych islandzkich wodospadów Część z nowo przybyłych pracowników traktowała swój pobyt i pracę na wyspie jako czasowy. Przyjechać, zarobić i wyjechać. W latach 2006 – 2008 liczba Polaków mieszkających i pracujących na wyspie dochodziła nawet do 16–17 tysięcy. W chwili obecnej zaś liczba ta wynosi około 12 tysięcy. Nie należy jednak sądzić, że to tylko kryzys spowodował wyjazd 5 tysięcy osób – nic bardziej błędnego. Nie było eksodusu Polaków z Islandii. Budowa huty Alcoa została zakończona, ukończono wiele inwestycji budowlanych, na których pracowali Polacy zatrudnieni na kontraktach, część osób pracujących na wyspie, które utrzymywały siebie i rodziny w Polsce wyjechała, bo spadek wartości korony islandzkiej nie dawał już możliwości utrzymywania „dwóch domów”. Migracja zarobkowa Polaków, która na dużą skalę towarzyszyła rozszerzeniu Unii Europejskiej dotyczy głównie ludzi młodych, którzy z różnych przyczyn poszukują swojego miejsca poza granicami własnego kraju. Analogiczna sytuacja miała i ma miejsce w odniesieniu do Islandii. Przybywający tu w poszukiwaniu pracy młodzi ludzie w pewnym momencie swojego życia dochodzą do wniosku, że Islandia im odpowiada, podoba się im i pragną w tym kraju osiągnąć stabilizację – dla tej części osób, praca nie jest jedynym powodem, dla którego osiedlają się na wyspie. Zakładają rodziny, przychodzą na świat ich dzieci, a w Islandii żyje się wygodnie i bezpiecznie, nawet w sytuacji utraty pracy. "Otwierane o godzinie 6 rano siłownie, baseny szybko zapełniają się ludźmi, którzy traktują wysiłek fizyczny jako dobry początek dnia." Są też tacy, których wyspa wabi swoją naturą, bezkresnym krajobrazem i majestatem lodowców i dla nich to jest głównym powodem, dla którego swoją przyszłość wiążą z Islandią. W końcu dorobiła się etykiety prawdziwie magicznego miejsca na ziemi. Co Pani wydaje się tam najbardziej nietypowe? Na pierwszy rzut oka to kraj, jak wiele innych, wyspa zamieszkała przez nieliczny naród posługujący się językiem, który nie zmienia się od wieków, nie przyjmuje tzw. nazw i zwrotów międzynarodowych. W języku islandzkim telewizja nazywa się inaczej niż w większości języków, komputer, telefon i wiele innych przedmiotów czy zjawisk - również. W zasadzie, gdyby np. znaleziono dziś sagę napisaną 500 lat temu – żaden Islandczyk nie miałby kłopotu z jej przeczytaniem i zrozumieniem, bo język jest ciągle taki sam. Książka telefoniczna, spisy pracowników i różnego innego rodzaju listy osób ułożone są według alfabetu, ale według imion(!). W Islandii nie ma nazwisk w rozumieniu europejskim, ważne jest imię lub imiona, za którymi następuje określenie, czyją jest się córka lub czyim synem np. Erna Olafsdóttir – to Erna, córka Olafa, a Geir Fridriksson, to Geir, syn Fridrika. Można sobie wyobrazić, że tak samo nazywających się osób w książce telefonicznej jest wiele – nie pojmuję, w jaki sposób można ich odróżnić, a Islandczycy zawsze dokładnie wiedzą o kogo chodzi. Można czuć się zaskoczonym taka sytuacją. Wcześniej już wspomniałam, że mieszkańcy Islandii wysoko sobie cenią życie socjalne i nie kończące się dyskusje, nieważne na jaki temat. Bardzo popularne są tutaj zebrania. Zebrania organizowane są w zakładach pracy, instytucjach, wspólnotach mieszkaniowych, przedszkolach, szkołach, ministerstwach, organizacjach społecznych – jednym słowem wszędzie. Podczas zebrania prowadzone są zażarte dyskusje, pije się kawę i je ciasto – po jego zakończeniu nikt nie pamięta powodu, dla którego zostało zwołane i czemu miała służyć dyskusja. Ważne, że się odbyło, że była kawa, można było porozmawiać. Islandzki kolega kiedyś próbując mi tłumaczyć znaczenie zebrań w życiu zawodowym i społecznym na wyspie, powiedział, że dzień bez zebrania jest dniem straconym, a jeśli nie ma ważnego powodu, zwołuje się zebranie, aby ustalić temat następnego. Typowy dzień Islandczyka jest... typowy? (śmiech) Przeciętny mieszkaniec miasta na wyspie zaczyna dzień od wizyty na stacji benzynowej, gdzie kupuje kawę i śniadanie, następnie jedzie do pracy, która rozpoczyna się od wspólnej kawy, w południe należy wyjść celem zjedzenia lunchu. Po zebraniu kończącym dzień pracy jedzie się do domu. Około godziny 18-19 człowiek znów robi się głodny, więc wychodzi i jedzie z rodziną czy znajomymi na obiad, najlepiej do restauracji, a jeśli na nią brakuje pieniędzy – przynajmniej na pizzę czy hamburgera. Późno wieczorem należy pojechać do jednej z licznych lodziarni w mieście i kupić „wiaderko” lodów, które zjada się oglądając film lub program telewizyjny. To „wychodzenie na jedzenie” jest zadziwiające w społeczeństwie dotkniętym głębokim kryzysem – ale może chodzi o podreperowanie branży „jedzeniowej”, bo ciągle otwierane są nowe restauracje i nie są one puste. Najbardziej zaskoczyła mnie przerwa podczas seansu w kinie – tak, to nie żart, ani anegdota. Seans filmowy w kinie zaczyna się, tak jak np. w Polsce – oczywiście od reklam. Podczas reklam widzowie zajmują miejsca, usadawiają na wyciągnięcie ręki litrowe kubki coca-coli i wiaderka popcornu – zaczyna być słychać szelest odwijanych z papierków słodyczy, mlaskanie, popijanie coca-coli i gryzienie popcornu. Mniej więcej w połowie filmu projekcja zostaje wstrzymana na około 15 minut. Widzowie wychodzą celem uzupełnienia zapasów napojów, słodyczy i popcornu. Po czym znów zajmują swoje miejsca przeciskając się przez porzucone opakowania po zjedzonych w czasie pierwszej części projekcji słodyczach, depcząc upadły na podłogę popcorn. Nie lubię chodzić do kina w Islandii. W obliczu ostatnich wydarzeń - jakie wyzwania stoją przed Islandią w najbliższym czasie? Największym niewątpliwie wyzwaniem jest osiągnięcie stabilizacji gospodarczej, doprowadzenie do końca negocjacji akcesyjnych, pomyślny wynik ogólnonarodowego referendum i przystąpienie do Unii Europejskiej. Po drodze jest jeszcze zmiana Konstytucji (prace nad projektem nowej ustawy zasadniczej już trwają) i odbudowanie zaufania społecznego do polityków. Myślę, że powinno to się udać mieszkańcom magicznej wyspy. Tego w każdym razie im życzę. Dziękuję za rozmowę. Polecamy: Tam mieszkam: Islandia (cz. 1 – wulkan, kryzys i pieniądze)Źródło: Islandia to przede wszystkim raj dla miłośników natury i podróży. To właśnie przepiękne krajobrazy przyciągają na wyspę ludzi ze wszystkich stron świata. Okazuje się jednak, że ten zimny kraj to nie tylko raj podróżniczy, ale także wspaniałe miejsce na emigrację zarobkową. Jak się pracuje i żyje na Islandii? Zapytaliśmy o to Pana Daniela Śpiewaka, który jest tam już ponad 4 lata! Poznajcie jego historię i sprawdźcie jak wygląda życie na Islandii. Co zmotywowało Cię do wyjazdu? Daniel Śpiewak: Myślę, że ogólny zarys jest podobny do większości historii polskich emigracji. Ukończona szkoła średnia, bardzo dobrze napisany egzamin maturalny, rozpoczęte studia… a wszystko to działo w moim wspaniałym mieście rodzinnym czyli Sosnowcu. Miasto określane przez niektórych jako stan umysłu, miasto w którym miałem szereg marzeń do spełnienia, ale niestety legalne formy zarobku w naszym kraju nie pozwalały mi optymistycznie patrzeć w przyszłość. W wieku 22 lat postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę – porzuciłem studia i wraz z przyjacielem zainwestowaliśmy w otworzenie sklepu spożywczo-monopolowego na osiedlu Browar w dzielnicy Klimontów, skąd pochodzimy. Mieliśmy nadzieję na rozwinięcie działalności. Niestety system podatkowy w Polsce i ZUS wraz z konkurencją zachodnich kapitałów, często zabijają takie mikro przedsiębiorstwa zanim dostaną szansę rozwoju. Tak było też w naszym przypadku – po ponad dwóch latach prób poszerzenia naszej działalności zostały długi rzędu kilkudziesięciu tysięcy i gorycz porażki. Nasza polska mentalność jednak nie pozwoliła mi się poddać. W życiu nie można odpuszczać, trzeba iść po swoje. Gdy masz nóż na gardle i w miejscu którym jesteś nie masz możliwości obrony, kierujesz się tam, gdzie masz szansę odwrócić swój los. Zdjęcie z prywatnych zbiorów Daniela Dlaczego akurat Islandia? Jest tak wiele krajów typowo zarobkowych bliżej Polski! Jak większość z nas, mam znajomych, którzy od lat wiodą los na emigracji w Wielkiej Brytanii, Holandii czy w Niemczech. Zebrałem więc informację na temat kosztów życia i możliwościach zarobku w tych krajach. Okazało się, że decydując się na wyjazd do jednego z tych krajów, będę potrzebował więcej czasu na wyjście na prostą niż mam. Moja, na tamten moment narzeczona, podpowiedziała mi kilka faktów o Islandii, w której miała rodzinę. Nie były to wyczerpujące informacje, z racji tego, że ten kierunek nie był wtedy popularny. Postanowiłem mimo wszystko zaryzykować mając, raz jeszcze, nadzieję, że wszystko się ułoży. Jak trafiłeś na tą wyspę, ile pieniędzy trzeba przygotować na podróż? Na tamten moment loty na Islandię były tylko z Warszawy i tylko w okresie wakacyjnym, a bilety były dużo droższe niż obecnie. Ale byłem gotowy na pierwszy lot w 2014 roku. Teraz, na Islandię latają samoloty z 4 lotnisk w Polsce, przez cały rok. Ceny biletów wahają się od 300 do 1000 zł. Wszystko zależy od tego, kiedy kupujemy bilet. Jakie były pierwsze formalności, których musiałeś dopełnić po przyjeździe? Czy ktoś Ci pomógł? Pierwsze formalności to wyrobienie polskiego odpowiednika numeru NIP czyli numer Kennitala, po czym otwarcie konta bankowego. Bez tych dwóch rzeczy nie mamy szans na podjęcie pracy. Miałem ten plus, iż rodzina mojej Klaudii zawiozła mnie do odpowiedniego urzędu, gdzie mogłem złożyć aplikacje, oraz do banku w którym po uzyskaniu Kennitala mogłem otworzyć konto. Formalności po przybyciu na Islandię: Wyrobienie tymczasowego numeru socjalnego Kennitala Założenie konta bankowego (wypłatę dostaje się jedynie na konto!) Rejestracja w Narodowym Rejestrze Islandii i wyrobienie stałego numeru Kennitala Więcej informacji znajdziecie w naszym artykule – Islandia w pigułce Jak udało Ci się znaleźć pracę? Polecasz szukać jeszcze w Polsce czy już na miejscu? Kiedy ja wyjeżdżałem nie było żadnych agencji pracy pomagających w znalezieniu zatrudnienia na Islandii. Udało mi się znaleźć pracę bezpośrednio w firmie Islandzkiej, która poza działalnością budowlaną, zajmowała się sezonowo podłączaniem instalacji światłowodowych – czyli praca typowo fizyczna. Obecnie można już korzystać z usług agencji pracy, ale zdecydowałbym się na takie rozwiązanie tylko pod warunkiem zapewnionego zakwaterowania, o które tutaj jest bardzo ciężko. Szczególnie, gdy nie ma Cię na miejscu – znalezienie pokoju poprzez rozmowę internetową graniczy z cudem. Jak dużo czasu potrzebowałeś, żeby się zaaklimatyzować? I co najbardziej zdziwiło Cię na miejscu? Dość szybko wpadłem w rutynę. Każdy dzień pobudka, start pracy o 8, koniec o 18-stej lecz zdarzały się dni, w których pracowało się nawet do 23. Nie było więc zbyt dużo czasu na zwiedzanie i poznawanie obyczajów. Lato w tamtym roku było najgorsze od lat – codzienne ulewy i bycie przemoczonym do suchej nitki po pierwszej godzinie pracy wspominam najciężej. Dodatkowo brak znajomych oraz narzeczonej jakoś specjalnie nie poprawiał nastroju, lecz wiedziałem że gdy odpuszczę, to wracam do naszej pięknej ojczyzny, gdzie niestety nie miałem perspektyw. Ta mobilizacja była tak silna, że nie pozwoliła mi odpuścić. Pamiętajcie gdziekolwiek byście byli i cokolwiek by się nie działo, nigdy się nie poddawajcie i nie zapominajcie skąd pochodzicie. Jak wygląda Twój typowy dzień? Czym się zajmujesz? Jak wygląda Twoje życie na Islandii? Obecnie leci 4 rok gdy jesteśmy tutaj – tym razem już jako rodzina. Całe moje życie, dzięki tamtej determinacji odwróciło się o 180 stopni. Po pół roku zmieniłem pracę, gdyż w okresie zimowym bez fachu w ręku mogłem liczyć jedynie na całodniowe sprzątanie budowy co było dla mnie kolejnym ciosem. Na szczęście poznałem Damiana, który miał znajomego w firmie zajmującej się zbieraniem odpadów. Chłopaki pomogli mi załatwiając rozmowę kwalifikacyjną w firmie Íslenska Gámafélagið i tak zostałem ładowaczem śmieciarki. Po półtorej roku dostałem możliwość bycia kierowcą śmieciarki w sekcji zbierania odpadów od różnych firm hoteli, czy placówek gastronomicznych i oświatowych. W sezonie letnim startujemy o 4 rano, zimą minimum o 3:30 z uwagi na warunki atmosferyczne, które wydłużają czas pracy czasem nawet o kilka godzin bądź całkowicie uniemożliwiają jej wykonywanie. Po pracy życie na Islandii – to rodzinne jako szczęśliwy mąż oraz ojciec dwójki dzieci. Daniel w pracy jako kierowca śmieciarki – zdjęcie z prywatnych zbiorów Daniela. A co ciekawego można robić na Islandii po pracy? Wiele rzeczy, w zależności od zainteresowań. Islandia ze względu na swoje piękno jest podróżniczym rajem ale miłośnicy imprez również mogą się nieźle zabawić. Jedynie dla zakupoholików może to być swojego rodzaju odwyk. Czy Islandia to według Ciebie dobre miejsce do życia? Zamierzasz tu zostać, założyć rodzinę? Tak, Islandia jest w czołówce rankingów jeśli chodzi o zadowolenie z warunków życia i tak jest faktycznie. Jeżeli pracujesz stać cię na wszystko i możesz też zaoszczędzić, nie ma tutaj wyścigu szczurów więc żyje się powoli i spokojnie – bez żadnej presji. Rodzinę już założyłem – wesele mieliśmy w Polsce, a w międzyczasie, już na wyspie, urodziła się nam dwójka dzieci, z których jesteśmy dumni jako świeżo upieczeni rodzice. Żyje się nam dobrze, niedługo lecimy do ojczyzny, choć jedynie na urlop. Ale życie na Islandii nauczyło nas, że nie ma sensu planować czegoś dłużej niż na najbliższy rok. Czy tu zostaniemy? To już czas pokaże. Największe różnice między pracą z Polakami a pracą z Islandczykami? To wszystko zależy – od rodzaju pracy którą wykonujemy, poziomu języka, w którym chcemy się komunikować oraz czasu który mamy na wykonanie zadania. Islandczycy są w domu, a my chcemy się zawsze wykazać, gdyż jesteśmy narodem ambitnym i pracowitym. Islandczycy wykonują swoje zadania rzetelnie i dokładnie, lecz bez zbytniego pośpiechu. My chcemy być doskonali i najszybsi, więc nie można jednoznacznie powiedzieć z kim i komu będzie pracowało się lepiej. I ostatnie pytanie – jakie masz rady dla osób, które wybierają się do Islandii? O czym muszą pamiętać, na co się przygotować? Radzę wszystkim, którzy chcą wyjechać na wyspę, aby dobrze się zastanowili i obrali sobie konkretne cele, które sukcesywnie chcą realizować. Zbyt wysokie oczekiwania mogą zakończyć się niepowodzeniem. Islandia to piękny kraj, a jej mieszkańcy są zazwyczaj życzliwi i pomocni, ale jeśli wyobrażamy sobie raj, w którym wystarczy się pojawić i od razu jesteśmy zwycięzcami – możemy być zaskoczeni. Zawsze będę dopingował ludziom, którzy chcą odmienić swoje życie i trzymam za wszystkich kciuki, żeby każdemu się udało. Bardzo dziękujemy Danielowi za podzielenie się swoją historią. Być może zainspiruje ona kogoś z Was do wyjazdu? Powiązane wpisy Praca w Wielkiej Brytanii po BrexicieSamozatrudnienie w Belgii – Jak założyć działalność gospodarczą?Zarobki w Szwecji – Ile zarabia się w Szwecji? - REKLAMA -Dużo mówimy o tym, co na Islandii piękne, ciekawe, niezwykłe. Nic dziwnego – w końcu Islandia to fantastyczne miejsce. Dziś jednak przedstawimy dziesięć rzeczy, które są dla mieszkańców wyspy szczególnie irytujące. 10. Małe zróżnicowanie produktów Islandia to niewielkie, odseparowane od reszty Europy państwo, w którym pogoda jest nieprzewidywalna, a roślinność uboga. Chociaż tutejsze mięso, owoce morza i nabiał (szczególnie skyr), a nawet niektóre warzywa są dobrej jakości, to właściwie wszystkie owoce są importowane. Podobnie jak większość alkoholu i odzieży, AGD, elektronika, maszyny, materiały budowlane, meble, wyroby luksusowe… itepe, itede. Dla niektórych fakt, że nie znajdziemy tu McDonaldsa, H&M ani Starbucksa to raczej plus niż minus. Największy wybór mają oczywiście mieszkańcy Reykjaviku, ale poza stolicą zróżnicowanie towaru jest raczej niewielkie. Wszędzie jednak można spróbować kuchni zagranicznej: meksykańskiej, indyjskiej, chińskiej, włoskiej, wietnamskiej, tureckiej, koreańskiej, japońskiej a czasem nawet etiopskiej. 9. Trendy modowe, za którymi podążają wszyscy Przy tak małym wyborze produktów, niektóre rzeczy szybko zyskują popularność, aż w końcu KAŻDY zechce je mieć i momentalnie się wyprzedają. Ci, którzy chcą być oryginalni, często znajdują swoich naśladowców, którzy kupują dokładnie to samo… i wszystko zaczyna się od początku. Najpierw każdy nosił kraftgalli – ciemnogranatowy kombinezon z odblaskami. Potem, zarówno wśród dziewczyn, jak i chłopaków, zapanowała moda na buty Buffalo. W latach 80. w każdym domu znajdowała się maszyna do masażu stóp. Później Islandczycy oszaleli na punkcie SodaStream, a w roku 2014 pojawił się wysyp wazonów Omaggio. W tak małej społeczności, każdy stara się być lepszy od reszty – a przecież nikt nie chce być jedyną osobą, która przegapiła ostatni trend. 8. Sklepy monopolowe należą do państwa Ciężki dzień dobiegł końca i w końcu możesz spędzić popołudnie na błogim odpoczynku. Do pełni szczęścia brakuje ci jedynie dobrego piwa albo kieliszka wina. Lepiej zaplanuj zakup zawczasu, bo sklepy monopolowe są tylko do 20. Po tej godzinie alkohol kupisz tylko w barze albo restauracji, w cenie pięć razy wyższej od tej w sklepie. Sam sklep monopolowy też nie należy do najtańszych, ale w strefie bezcłowej na lotnisku kupisz alkohol w zdecydowanie niższej cenie. 7. Nie ukryjesz się w tłumie Populacja Islandii jest mała. Bardzo mała. Na terenie całego kraju mieszka zaledwie 320 tysięcy osób. Najwięcej ludzi mieszka w stolicy, ale nawet w Reykjaviku społeczność jest niewielka i każdy wie o tobie wszystko – a jeśli nie, to bardzo szybko się dowie. Jeśli więc chcesz zaszaleć, to wiedz, że zobaczy cię brat najlepszej przyjaciółki twojej mamy i wszystko opowie swojemu przyjacielowi, który, jak się składa, jest ojcem twojej przyjaciółki. Albo jakoś tak. A jeśli wydasz książkę/nagrasz piosenkę/zagrasz w sztuce, a krytycy nie zostawią na tobie suchej nitki – to wszyscy się o tym dowiedzą. Wszyscy. Nie będziesz mógł udawać, że nic się nie stało. Gdyby z kolei przyszedł ci do głowy pomysł randki w ciemno, to istnieje duża szansa, że osoba, z którą się umówisz: a) jest z tobą spokrewniona, b) mieszka w tym samym budynku co ty, c) okaże się być tym dziwakiem ze szkoły. Nic więc dziwnego, że Islandczycy wolą spędzać wakacje za granicą. fot/Witold Bogdański 6. Nie unikniesz ludzi. Kolejny minus małej społeczności. To całkiem miłe, że gdzie nie pójdziesz, tam spotkasz znajomych, ale nawet nie próbuj unikać swojego byłego szefa, albo swojej eks, która ma już męża i dzieci. 5. Izolacja Jeśli nagle dopadnie cię chęć ucieczki choć na chwilę, to musisz pamiętać, że na Islandii nie jest to takie proste. Nie możesz po prostu wsiąść do pociągu i ruszyć w podróż po Europie. Czeka cię albo wyprawa promem z Seyðisfjörður do Danii albo Szkocji, albo po prostu podróż samolotem. Do USA albo Europy dostaniemy się liniami Icelandair, WowAir albo EasyJet. Taka podróż oczywiście nie jest szczególnie tania. 4. Słoneczne wyrzuty sumienia Islandczycy chcą jak najlepiej wykorzystać słoneczne dni: spotykają się z przyjaciółmi, idą na lody, wchodzą na szczyty gór, zabierają dzieci na basen, myją samochód, organizują grilla i przejażdżkę rowerową – najlepiej wszystko w tym samym czasie. Jeśli nie uda ci się zrobić nic z tej listy, dowiesz się, czym są słoneczne wyrzuty sumienia. Twoi znajomi będą mówić: „Wczoraj był taki piękny dzień, osiem stopni, zero wiatru! Sprzątnąłem ogród, zasadziłem zioła, a po południu zaprosiłem przyjaciół na kolację na balkonie. A ty?” No właśnie, a ty? Przecież nie powiesz, że dzień minął ci na leczeniu kaca, albo że wstałeś późnym popołudniem i oglądałeś bajki Disneya. 3. Narzekanie Wysokie podatki, bankierzy – złodzieje, kontrola przepływu kapitału, kryzys finansowy… Samo marudzenie na temat cen, podatków i pogody jest pewnie nawet gorsze, niż…ceny, podatki i pogoda. Oczywiście, nie wszystko jest idealnie i warto o tym rozmawiać, aby rozwiązywać te problemy – ale czy naprawdę trzeba non stop narzekać? Widocznie Islandczycy dobrze poradzili sobie z kryzysem finansowym, skoro w innych krajach tak często daje się ich za wzór. Islandia jest także jednym z najbezpieczniejszych państw na świecie, długość życia jest tu wyjątkowo wysoka, a szanse płci wyrównane jak prawie nigdzie indziej. Zawsze warto zastanowić się, co można by poprawić, ale ciągłe narzekanie raczej w tym nie pomoże. 2. Polityka W wyniku kryzysu finansowego, Islandczycy wyszli na ulice i obalili partię rządzącą, zastępując ją nową (która całkiem nieźle poradziła sobie z bałaganem, jaki zostawili poprzednicy). Jednak kilka lat później ponownie wybrano partię, która spowodowała kryzys. Nie będziemy już nawet wspominać o ostatniej aferze z rajami podatkowymi i o dymisji premiera. 1. Pogoda Zasłużone pierwsze miejsce. Nieważne, ile Islandczycy będą narzekać na polityków i finanse – na pogodę zawsze będą narzekać częściej. Burze śnieżne są całkiem ekscytujące, kiedy ogląda je się przez okno, z ciepłego pokoju, z kubkiem gorącej czekolady w ręku. Kiedy jednak zdarzają się codziennie, nie są już tak przyjemne. Bywają też dni, kiedy budzisz się i jest niezwykle słonecznie. Wychodzisz więc lekko ubrany, ale po chwili zaczyna padać. Wracasz do domu po płaszcz przeciwdeszczowy… i nagle robi się gorąco. Plusem zmiennej pogody na Islandii jest fakt, iż mieszkańcy wyspy chcą czerpać jak najwięcej z tych nielicznych ciepłych dni (czasem starają się aż za bardzo – patrz punkt 4). Nie dajcie się jednak zrazić pogodzie: po sztormach przychodzą spokojne dni, a wieczorami możecie często podziwiać zorzę polarną! Artykuł nie-do-końca na poważnie. Prosimy traktować go z przymrużeniem oka :) Zachęcamy Was również do dzielenia się swoimi propozycjami odnośnie minusów życia na Islandii. Ilona Dobosz

zycie na islandii forum